Category Archives: Mam rodzinę


Czego zarządzanie organizacją uczy o wychowywaniu dzieci?

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Dziś ciężko o taki obszar aktywności ludzkiej, który w jakiś sposób nie byłby prowadzony w ramach tzw. organizacji. Organizacjami są spółki, urzędy, szkoły, fundacje, kościoły, muzea, organizacje pozarządowe i inne. Ba, odciętą od świata wioskę w dżungli amazońskiej również możemy spokojnie zwać organizacją. Skoro więc na organizacjach opiera się tak duża część współczesnego świata, zjawisko to jest od dawna dogłębnie studiowane, i to pod tak wieloma kątami, że dzisiejszy dorobek naukowy na ten temat nie mieści się w jednej kategorii, tylko rozsiany jest po tak różnorodnych – i rozległych – dziedzinach jak zarządzanie, ekonomia, psychologia, antropologia czy socjologia. Literatura dotykająca spraw organizacji zawiera mnóstwo obszarów, takich jak przywództwo, dynamika grup, teoria organizacji, teoria systemów, zarządzanie zmianą, kultura organizacyjna, systemy wartości, coaching, psychologia organizacji i wiele, wiele innych. No dobrze, ale w jaki sposób ma nam ta góra wiedzy pomóc w życiu rodzinnym? Przecież mamy wystarczająco dużo literatury na temat wychowywania dzieci, psychologii rozwojowej, terapii systemowej i podobnych.

Otóż wiele narzędzi i podejść stosowanych w zarządzaniu jakoś nie przeniknęło do problematyki rodzinnej, choć osobiście uważam, że drzemie w nich duże bogactwo warte wykorzystania. Przykładem może być tzw. Leadership Versatility Index opracowany przez Roberta Kaplana i Roberta Kasiera. Model ten dotyczy zachowań przywódców i ich skuteczności (bądź jej braku). A czyż jako ojciec czy matka nie jesteśmy przywódcami wobec naszych dzieci? Długie obserwacje życia organizacji pozwoliły na odkrycie złożonych korelacji pomiędzy stylami zarządzania menedżerów a efektywnością ich zespołów oraz na utworzenie eleganckiego modelu, który w prosty sposób ujmuje sedno tych powiązań. Okazuje się, że skuteczność przywódcy nie bierze się z liczby, czy niesamowitości jego silnych stron. Ani z jakiejś tajemnej „przywódczości” jego charakteru. Skuteczność, ale i uznanie członków zespołu, ma przede wszystkim związek z odpowiednią równowagą pomiędzy różnymi typami oddziaływania. Kaplan i Kaiser nazywają je typami przywództwa i grupują w dwóch podstawowych wymiarach : przywództwo angażujące vs przywództwo forsujące oraz przywództwo strategiczne vs przywództwo operacyjne. Żadne z zachowań należących do poszczególnych wymiarów nie jest złe. Natomiast nadużywanie któregoś ze stylów w sposób regularny wypacza go. Podobnie, chroniczny niedobór niektórych grup zachowań prowadzi do osłabienia organizacji. I tak, dla przykładu, menedżer może przeginać w używaniu stylu forsującego, poprzez ciągłe mówienie ludziom co mają robić, zabijając ich kreatywność i odbierając im samodzielność – co z kolei drastycznie może obniżać ich motywację. Komu z nas nie przychodzi na myśl obraz rodzica, który w ten właśnie sposób „zarządza” swoimi dziećmi? Konsekwencje nadużywania tego stylu są dla dzieci bardzo podobne jak dla podwładnych. Na drugim końcu tego spektrum znajdziemy przegięcie w inną stronę – unikanie konfrontacji za wszelką cenę, w imię dobrych relacji. Jeśli zespół zbacza z kursu i stawia opór przed powrotem na prawidłowy tor, pozostawienie sprawy samej sobie nie dość, że nie rozwiąże problemu, to może sprowadzić katastrofę. I znów odnajdujemy tu dobrze znane wyzwania rodzica. Prawdziwie skuteczny lider, jak i prawdziwie skuteczny rodzic, nieustannie szukać będzie balansu pomiędzy stylami, tak aby w każdej sytuacji reagować adekwatnie. Tyle wyznaczania kierunku, i tyle uwagi poświęconej wizji rozwoju, ile jest potrzebne (przywództwo strategiczne), i tyle porządku i wydajności, ile wystarcza (przywództwo operacyjne). Tyle wsparcia i słuchania, aby towarzyszyć lecz nie uzależnić od siebie, oraz tyle kontroli i nakłaniania, aby wywołać ruch w dobrym kierunku, ale nie ubezwłasnowolnić.

Brzmi to logicznie, i w zasadzie istnieje pokusa, by przytaknąć dwóm Robertom i pójść dalej swoją drogą, uważając, że my akurat mamy świetnie wykalibrowane style i idealną równowagę pomiędzy nimi. To błąd. Takie zbycie myśli o tym, że moglibyśmy robić coś lepiej, wynika z mechanizmów obronnych, które mają nas chronić przed podważaniem naszej „jakości” jako rodziców, jednocześnie skutecznie nas odgradzając od ewentualnej poprawy. Każdy z nas ma jakieś tendencje w zachowaniach, które wynikają ze struktury osobowości zbudowanej na doświadczeniach z systemu rodzinnego, przeżyć na różnych etapach życia, wzorców kulturowych i innych czynników. I nierzadko schematy naszych zachowań nie tylko nie są optymalne wobec aktualnych wyzwań, ale wręcz szkodliwe. Tak jak przywódca nigdy nie powinien przestawać z uważnością monitorować swoich zachowań, aby nie zawieść swoich ludzi, i nie sprowadzić wszystkich na manowce, tak każdy rodzic, na każdym etapie rozwoju swoich dzieci, powinien przyglądać się sobie i szczerze zapytywać : czy moje obecne zachowania są adekwatne do możliwości i potrzeb moich dzieci? Czy nie przeginam w jakimś wymiarze? Czy nie ma jakiegoś zachowania zbyt mało?
Akceptując fakt, ze może być miejsce dla poprawy, po prostu dajemy sobie przestrzeń do rozwoju. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli istnieje pojęcie kompetencji menedżerskich, istnieją również kompetencje rodzicielskie. A kompetencje zawsze można rozwijać. I model wszechstronnego przywództwa podpowiada nam, od czego możemy zacząć.

Sergiusz Żemek
www.przywództwo.org

przykładowy wynik badania wszechstronności lidera (leadership Versatility Index)

wynik-leader-index

“O Wojtku z planety Uran”

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Z dumą prezentujemy wam książkę “O Wojtku z planety Uran”. Wyjątkową z wielu powodów, ale zacznijmy od najświeższej informacji. W ostatnich dniach została ona uznana najlepszym wydawnictwem w konkursie Książką na Gwiazdkę w kategorii dla najmłodszych, a wcześniej – Książką na Zimę dla dzieci, w konkursie portalu granice.pl, promującego czytelnictwo. Jesteśmy tym bardziej dumni, że Fundacja Humanites jest partnerem tego wydawnictwa, ale to tylko dwa z powodów, dla których warto sięgnąć po tę pozycję. A inne?

Po pierwsze, książka ma dwóch autorów – Antosia, który Wojtka spotkał (a może mu się on po prostu przyśnił) gdy miał pięć lat i Jego mamę, która historię spisała i rozwinęła. Opowiada ona o małym kosmicie – który ma 150 lat, który przyleciał na Ziemię, gdzie poznał Antka i jego rodziców oraz zaprzyjaźnił się ze stadem nietoperzy w zoo. Nauczył się też jeździć na rowerze – co wcale nie było łatwe… I jeszcze odkrył jak pyszne jest ziemskie jedzenie i jak przyjemne jest przytulanie. To ciepła prosta historia o przyjaźni, życzliwości, a przede wszystkim o naturalnej akceptacji wszystkiego i tolerancji dla wszystkich, jaką mają dzieci… I może właśnie dlatego, ta opowieść tak bardzo się dzieciom podoba.

Po drugie , wyjątkowość tej książki polega na tym, że to opowieść dla wszystkich – od 4 do 104 lat. Najlepiej do wspólnego czytania: dzieci z rodzicami, rodziców z dziećmi, babć z wnukami, wnuków z dziadkami, wychowawców z uczniami, uczniów z nauczycielami. Ta historia przypomina nam o tym, o czym my dorośli zbyt często zapominamy – o wrodzonej ciekawości świata oraz o naturalnej otwartości i tolerancji, jaką mają w sobie dzieci. I to my, pozbawiamy nasze dzieci tych umiejętności, oceniając za nie zjawiska, oceniając innych ludzi według naszych własnych lęków i widzimisię. To także opowieść o tym, że jeśli tylko zechcemy, potrafimy porozumieć się także bez słów i w obcym języku. Nawet z przybyszem z obcej planety. I że takie otwarcie się na innych i uczenie się od siebie nawzajem może być bardzo przyjemne i inspirujące. Dzieci uczą się od rodziców, rodzice od dzieci, przybysze z kosmosu od mieszkańców Ziemi, a Ziemianie od Wojtka z planety Uran. Dzieciom ta historia bardzo się podoba. Jest dla nich zrozumiała i bliska, bo opowiada o zaufaniu oraz o radości, jaką sprawia spędzanie czasu razem z bliskimi.

Po trzecie,  pomysł tej opowieści powstał w wyobraźni pięcioletniego chłopca. Czyż nie fajnie byłoby mieć takiego przyjaciela jak Wojtek z planety Uran?
A sam Wojtek … jest po prostu dzielnym małym chłopcem, który przyleciał na Ziemie z planety Uran. Wojtek ma dopiero 150 lat i choć wyglądem nas, Ziemian, nie przypomina, jest do nas bardzo podobny. To na naszej planecie Wojtek spotyka prawdziwych przyjaciół, rozmawia z nietoperzami, uczy Antka swojego języka, który nazywa się folski.

Po czwarte, książka ma cudowne rekomendacje:

„Chciałbym spędzić na planecie Uran długie wakacje razem z Wojtkiem i moimi wnukami: Aaronem, Mają, Adasiem, Jadzią, i dorosłą już Leną. Każdy z nas czasem czuje się … kosmitą. Lepiej mieć wtedy obok siebie bliskie osoby. – Andrzej Seweryn, aktor

„Czy na pewno masz czas? Bo od tej książeczki trudno się oderwać” – Jacek Santorski, psycholog, psychoterapeuta

„Nieziemska historia – w sam raz na GILgotki Kosmiczne!” – Agnieszka Gil, pisarka, popularyzatorka kultury

„Polecam z całego sera; kosmicznie piękna opowieść o niezwykłej przyjaźni!” – Dorota Schrammek, pisarka, popularyzatorka czytelnictwa

A Dziennik Literacki napisał o niej w swojej fotorelacji z międzynarodowych targów książki w Krakowie:
“Jedną z bardziej wartościowych książek dla dzieci okazała się historia O Wojtku z planety Uran, autorstwa Agnieszki Dydycz i Antoniego Oniśko – kosmicznie wciągająca opowieść o pięknej przyjaźni. Co ciekawe, aż 70% dochodu ze sprzedaży każdej książki trafia na konto Fundacji „Pomóżmy Dzieciom”, niosącej pomoc dzieciom najbardziej potrzebującym i znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej i życiowej.”
Po piąte , książka ma podwójną wartość: ze względu na swoją treść oraz na cel. Dzięki sponsorom firmowym i prywatnym, razem z Wydawnictwem Alegoria uzbierano fundusze na pokrycie kosztów jej wydania. Dzięki temu, Wydawnictwo może teraz podzielić się przychodem ze sprzedaży – aż w 70% – z Fundacją Pomóżmy Dzieciom! Również honorarium autorskie oraz wynagrodzenie ilustratorki też zostaną przekazane na Fundację.

Jest to obowiązkowa pozycja dla każdego rodzica i dla każdego dziecka. Czekamy na wasze „po ósme”, „po dziewiąte”, „po dziesiąte” i tak dalej, w której opiszecie nam swoje wrażenia po przeczytaniu tej ciepłej i humorystycznej opowieści.

Lider jak dyrygent

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Pojęcie „lider” doczekało się już co najmniej kilkudziesięciu metafor. Do mnie jednak najbardziej przemawia porównanie lidera do dyrygenta. Pierwszy raz spotkałam się z tym pojęciem dzięki Benowi Zanderowi charyzmatycznemu dyrygentowi orkiestry bostońskiej. Dyrygent to jedyna osoba w orkiestrze, która nie wydaje żadnego dźwięku… To jak dobry jest dyrygent zależy od tego, na ile będzie on potrafił wydobyć z ludzi to co najlepsze, na ile będzie potrafił z szeregu indywidualności stworzyć harmonię i na ile przekaże swoją charyzmę, energię, wiedzę zespołowi.

Żeby to osiągnąć musi zbudować zaufanie i wiedzieć jak dotrzeć do każdego z członków orkiestry. Podobnie, dobry lider – to nie on powinien błyszczeć, tylko jego zespół. Warto, aby znał mocne strony każdego ze swoich pracowników i potrafił odpowiednio zmotywować każdego z nich. Ważne też żeby, podobnie jak dyrygent – prowadził, kierował, zarażał entuzjazmem, jednocześnie pozwalając ludziom mówić ich własnym głosem. Jak mówił Zandler, sukcesem nie jest sława, czy bogactwo, ale to ile błyszczących oczu lider ma wokół siebie. Jedną z jego metod była zasada dawania wszystkim piątki na wejściu. I to jest bardzo ważne, żeby lider wierzył w ludzi i ich potencjał od samego początku. Inną, równie ważną zasadą, którą praktykował, była zasada nr 6, która brzmiała – nie bierz siebie tak cholernie poważnie To również dobra rada dla lidera – miej dystans do siebie, dbaj o dobrą atmosferę pracy, w której powinien być miejsce na humor i zabawę.

Rolę zarówno dyrygenta, jak i lidera jest dołożenie wszelkich starań, żeby inspirować, rozwijać i zachęcać do doskonalenia się, do wychodzenia z własnej strefy komfortu. Stworzenie harmonii z ludzi o różnych temperamentach, umiejętnościach, przekonaniach to wielka sztuka, ale warto ją uprawiać bo jest to klucz to zagrania pięknej melodii!

A jakie są wasze ulubione porównania dotyczące lidera?

PS. Dla chcących wiedzieć więcej polecam przesyconą dobrą energią książkę Bena Zandera i Rosamund Zander pt: „Sztuka możliwości. Jak przekształcić życie zawodowe i osobiste” + link do filmu

 

Anna Osuchowska

Polscy gimnazjaliści powyżej średniej europejskiej

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Polscy uczniowie utrzymali wysoką pozycję w rankingu międzynarodowym PISA 2015. We wszystkich dziedzinach polscy gimnazjaliści uzyskali wyniki powyżej średniej OECD. Wśród 72 krajów uczestniczących w badaniu nasi 15-latkowie zajęli 22 miejsce w naukach przyrodniczych, 13 miejsce w czytaniu i 18 miejsce w matematyce. W naukach przyrodniczych Polacy zajęli 10 miejsce na 26 kraje Unii Europejskiej biorące udział w badaniu. W czytaniu zajęli 5 miejsce, a w matematyce 9 miejsce.

W Unii Europejskiej lepsze wyniki w naukach przyrodniczych uzyskali 15-latkowie z Estonii, Finlandii, Słowenii, Niemiec, Holandii i Wielkiej Brytanii. Podobne wyniki uzyskali uczniowie z Irlandii, Belgii, Danii, Portugalii, Austrii i Szwecji. W czytaniu lepsze wyniki od nas uzyskały tylko Finlandia, Irlandia i Estonia.

W skali całego globu, na pierwszym miejscu w rankingu w przedmiotach ścisłych plasuje się Singapur (556 punktów), przed Japonią (538 ) i Estonią (534), która wypadła najlepiej z krajów europejskich. W matematyce najlepsi okazali się być także uczniowie z Singapuru (564 punkty), przed Hongkongiem (548) i Makau (544). Najwyższe kompetencje w czytaniu mieli uczniowie z Kanady (535) i Honkongu oraz Finlandii (po 526).

W porównaniu z badaniem z 2006 roku, gdy, tak jak w obecnej edycji, nauki przyrodnicze były główną dziedziną badania – polscy uczniowie uzyskali podobne wyniki w naukach przyrodniczych. W 2006 roku polscy uczniowie uzyskali średni wynik 498 punktów w porównaniu do 501 punktów w 2015 roku. Podobna jest też liczba uczniów uzyskujących najlepsze i najsłabsze wyniki.

Wyniki polskich uczniów uległy poprawie w matematyce w porównaniu do 2003 roku, kiedy główną dziedziną badania PISA była właśnie matematyka. W 2003 roku średni wyniki polskich 15-latków to 490 punktów w porównaniu do 504 punktów w 2015 roku. W czytaniu osiągnęliśmy podobne wyniki jak w 2009 roku, kiedy to czytanie było główną dziedziną badania PISA (506 punktów w 2015 w porównaniu do 500 w 2009)

Między 2006 a 2015 rokiem w Polsce nastąpiła zmiana procentu tzw. uczniów „resilient” o 3.2%. To uczniowie, którzy mimo tego, że pochodzą z rodzin uboższych i słabiej wykształconych, wciąż osiągają najlepsze wyniki. W 2006 roku takich uczniów było 31,4%, natomiast w obecnej edycji w Polsce mamy aż 34,6%. Wynik ten jest lepszy od większości krajów europejskich.

Polscy chłopcy wypadli lepiej niż dziewczyny w głównej dziedzinie badania. Uzyskali średnio 504 punkty, podczas gdy średnia dla dziewczyn wynosi 498 punktów. Średnie wyniki w podziale na płeć są zdecydowanie wyższe niż dla OECD (chłopcy 495, a dziewczyny 491 pkt).

W przypadku oczekiwań co do przyszłej kariery zawodowej związanej z chemią, fizyką czy biologią okazało się, że w Polsce 21% uczniów zakłada w przyszłości taką ścieżkę. Średnia dla OECD w tym przypadku to 24,5%.

Badanie PISA odbywa się co 3 lata i jest realizowane od 2000 roku. W każdej edycji badacze koncentrują się na pomiarze jednej dziedziny. W 2015 roku były to pytania z zakresu rozumowania w naukach przyrodniczych. Podczas dwugodzinnego testu oceniano także czytanie ze zrozumieniem, myślenie matematyczne, grupowe rozwiązywanie problemów oraz wiedzę ekonomiczną. Badanie w Polsce zrealizowano w marcu 2015 i wzięło w nim udział ponad 5 tys. uczniów, głównie 15-latków ze 160 gimnazjów i 10 szkół ponadgimnazjalnych. Edycja z 2015 roku była wyjątkowa, gdyż uczniowie rozwiązywali testy wyłącznie w wersji komputerowej.

 

Na koniec, czy Nasz wynik jest dobry? Oczywiście można mieć zastrzeżenia i wymagać więcej, ale wyniki gimnazjalistów znad Wisły odbił się echem w światowych mediach – wspomniało o nim m.in. BBC, zastanawiając się, czy walijskie szkoły mogą dorównać polskim. A jak wy uważacie? Wynik jest dobry?

 

Wyrażanie emocji w różnych kulturach

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Emocje powstają w podobny sposób we wszystkich kulturach. W latach 70-tych amerykański psycholog Paul Ekman wyróżnił osiem podstawowych emocji odbieranych i rozpoznawanych w każdej kulturze, należą do nich: gniew, zaskoczenie, radość , smutek, niesmak i strach. Odczuwanie emocji jest uniwersalne, jednakże reguły ujawniania emocji mogą być specyficzne dla danej kultury. W badaniach Kitayamy z 1991r. stwierdzono , że Japończycy wykazywali większą skłonność do okazywania emocji, w których ujawniało się ich społeczne zaangażowanie, rzadziej natomiast okazywali oni emocje takie jak duma czy gniew. Podczas oglądania filmu z drastyczną sceną bez świadków, ujawniali oni tak samo silne emocje jak Amerykanie, ale w obecności innych osób Japończycy okazywali mniej emocji, wyrażali je z mniejszą swobodą, bardziej obawiając się negatywnych uczuć. Zaobserwowano również, że dorośli Japończycy gorzej radzą sobie z rozpoznawaniem złości, niż Amerykanie, Polacy i Węgrzy. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego istnieją i czym są powodowane różnice w ujawnianiu emocji, należy odwołać się do kulturowej specyfiki danego regionu.

001

G. Hofstede

Według Ekmana różne kultury mają różne standardy , które określają sposoby kontrolowania emocji. Mieszkańców Chin i Japonii cechuje stosunkowo duża powściągliwość emocjonalna, dla której charakterystyczne jest tłumienie negatywnych emocji. Wiele znaczeń komunikowanych jest w sposób niedosłowny, aluzyjny, między wierszami, a istotną rolę odgrywa tu kontekst sytuacyjny. Słowa stanowią jedynie niewielką część komunikatu, zatem unika się mówienia i nazywania rzeczy wprost, a większy nacisk położony jest na uwzględnianie wyznaczników sytuacyjnych. Relacja interpersonalna i stopień hierarchii zawodowej w dużym stopniu wpływają na komunikację, określając i narzucając jej odpowiednie ramy w kontakcie. Siła oddziaływania kultury widoczna jest zatem w jej funkcjach korygujących.
Prowadzone przez Geerta Hofstede w latach 1968-1972 badania porównawcze pozwoliły na wyodrębnienie pięciu psychologicznych wymiarów kultur narodowych. Jednym z kluczowych wymiarów , który pozwoli nam bliżej przyjrzeć się specyfice i regułom wyrażania emocji w różnych kulturach, jest dystans władzy określający stopień hierarchizacji , a także asymetrię widoczną w kontakcie między przełożonym a podwładnym. Społeczność Chin postrzegana jest jako kultura o wysokim dystansie władzy. Kontakty w miejscu pracy charakteryzuje na ogół wysoki stopień oficjalności oraz niska zażyłość emocjonalna. Głęboki szacunek oddawany osobom starszym wiekiem i oczekiwany stopień posłuszeństwa charakterystyczny jest natomiast dla praktycznie większości narodowości Wschodu.

002

Wymiary kultury- Hofstede, porównanie Japonii i Kanady

Warto także odwołać się do kolejnego wymiaru, który dokonuje podziału kultur na indywidualistyczne i kolektywistyczne. W kulturach indywidualistycznych więzi między jednostkami mają zazwyczaj luźny charakter i są słabo zakorzenione. Wyrażanie emocji nie jest podporządkowane i w dużym stopniu zależne od społeczeństwa. Kontakty bezpośrednie są rzadsze, relacja interpersonalna jest uproszczona i tylko w niewielkim stopniu wpływa na komunikacje. Możemy także mówić o większej ekspresji emocjonalnej oraz szerszej swobodzie okazywania emocji, jak i również większej wolności w ich doborze. Kolektywizm odnosi się do społeczeństwa, gdzie jednostki od urodzenia, przez całe życie są zintegrowane z silnymi, spójnymi grupami. Prymat dobra społecznego nad jednostkowym, zwłaszcza w połączeniu z silną hierarchizacją, powoduje większą powściągliwość emocjonalną i samokontrolę. Często wyrażane są tylko te emocje, które są aprobowane społecznie, a ich wyrażanie zależne jest od przynależności do określonej grupy społecznej.

003

Wymiar „męskość- kobiecość” wg. Hofstede

Ostatnim wymiarem mogącym kształtować specyfikę okazywania emocji w danej kulturze jest kontinuum męskość – kobiecość. Męskość odnosi się do społeczeństwa, w którym role społeczne są wyraźnie odrębne. Mężczyźni mają być asertywni, twardzi i zorientowani na sukces materialny, od kobiet oczekuje się natomiast skromności i skupienia na kwestiach jakości życia. Podobny podział na role płciowe widoczny jest w sposobie okazywania emocji, przykładowo płacz u chłopców odbierany jest jako przejaw słabości. Emocje nieakceptowane społecznie są często tłumione. Kobiecość natomiast charakteryzuje społeczeństwo, w którym role płciowe zazębiają się. Zarówno od mężczyzn jak i od kobiet oczekuje się troski o jakość życia. Dominuje nastawienie na współpracę, większy zakres tolerancji, a także większa swoboda wyrażania emocji.
Literatura: P.Boski, Kulturowe ramy zachowań społecznych, Wyd. PWN, Warszawa 2009

Dwa światy

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

20 listopada przypadał Międzynarodowy Dzień Ochrony Praw Dziecka (Konwencja Praw Dziecka Organizacji Narodów Zjednoczonych). Z tej okazji Papież Franciszek zaapelował w tym roku „Do sumień wszystkich – do instytucji i rodzin – ażeby zawsze chronić dzieci i zabezpieczać ich dobro, tak by nigdy nie popadały one w żadną formę niewoli, werbowania do grup zbrojnych czy znęcania się nad nimi. Niech wspólnota międzynarodowa czuwa nad ich życiem, zapewniając każdemu chłopcu i dziewczynce prawo do szkoły i edukacji, aby mogli oni wzrastać spokojnie i ufnie patrzeć w przyszłość”. 

menonite_childrenDo XX wieku dzieci zatrudniane były w rolnictwie, czy też w fabrykach. Dzisiaj zatrudnianie dzieci w Polsce poniżej szesnastego roku życia jest z pewnymi wyjątkami zabronione (Art. 190 § 2 kodeks pracy). Zgodnie z przepisami polskiego kodeksu pracy młodociany (w wieku do 16 lat) może zostać zatrudniony przy lekkiej pracy w tygodniowym wymiarze czasu do 12 godzin. Przy czym dobowy wymiar czasu pracy w dniu zajęć szkolnych nie może przekraczać dwóch godzin, a w okresie ferii, wakacji szkolnych 6 godzin.

Jak wiadomo życie pisze różne scenariusze. Według szacunków Międzynarodowej Organizacji Pracy około 141 milionów dzieci i młodzieży na świecie, pomiędzy piątym a czternastym rokiem życia zatrudnianych jest bez umowy o pracę, często jako tania siła robocza, w ciężkich warunkach pracy przy produkcji przykładowo ubrań, czy komputerów. Pracują one nierzadko za jałmużnę, rujnując sobie przy tym swoje zdrowie.

W niemieckim magazynie „Fluter” (Nr 36, Jesień 2010, Str. 41, Text: Karen Naundorf: „Lasst uns doch in Ruhe arbeiten!“), wydawanym przez Federalną Centralę Kształcenia Obywatelskiego (BPB) natknęłam się na ciekawy artykuł poruszający te kwestie. Tytuł tego artykułu brzmi „Dajcie nam pracować!”. Autorka opisuje miejsce na świecie, gdzie dzieci walczą o prawo do pracy, by móc wspomóc finansowo swoich rodziców. To miejsce to Boliwia, a bohaterem artykułu jest 12-letni Guido.

Ojciec chłopca zmarł osiem lat temu. Od tego czasu Guido jest jedynym mężczyzną w rodzinie. Matka jego pracuje jako szwaczka. Za swoją pracę nie otrzymuje jednak pieniędzy, lecz jedzenie dla 6760342345_b733054706_bsiebie i czasami też dla dzieci. Rodzina mieszka w pustostanie. Nie płaci czynszu, dopóki dogląda domu. Guido ima się różnych prac. Pracuje u stolarza, gdzie wygładza meble, a gdy tam nie ma zleceń pracuje w autobusach miejskich. Jest zawiadowcą. Praca ta polega na zapraszaniu podróżnych do pojazdu. Na przystankach autobusowych Guido informuje głośno z autobusu o kierunku jazdy, a gdy zbierze się komplet podróżnych i wszystkie miejsca w autobusie są zapełnione, kierowca płaci mu 50 Centavianos , które odpowiadają około siedmiu eurocentom. Kilo kurczaka kosztuje w Boliwii około 12 Bolivianosów. Guido musi zatem obsłużyć dziennie 24 autokarów, aby zarobić na obiad dla rodziny.

Pracujące dzieci w Azji, Afryce czy Ameryce Łacińskiej zrzeszają się w m.in. organizacji ProNATs, które występują przeciwko zakazom pracy. ProNATs walczą o godne i bezpieczne warunki pracy, ubezpieczenie zdrowotne i czas pracy umożliwiający im jednoczesne kontynuowanie nauki. Skrót NATs oznacza w języku hiszpańskim „Niños, Niñas y Adolescentes Trabajadores“. W języku angielskim przyjęła się nazwa WCY („Working Children and Youth”) czy na terenach francuskojęzycznych EJT (Enfants et Jeunes Travailleurs).

W organizacji tej działają również wybitni eksperci, jak m.in. Prof. Dr. Manfred Liebel, który uczestniczy w posiedzeniach Komisji Rozwoju Parlamentu Europejskiego gdzie wymieniane są poglądy o sytuacji pracujących dzieci. Na polskich stronach internetowych nie znalazłam żadnych informacji na temat tej organizacji.

Dzieci w Boliwii są zdania, że nieludzkim byłoby zabronić im pracy. „Musimy pracować, aby nie umrzeć z głodu! Gdyby zabroniło nam się legalnej pracy, nasza sytuacja stała by się jeszcze gorsza. Nie moglibyśmy bronić naszych praw przed złymi pracodawcami i przed wyzyskiem nas”. W Boliwii od niedawna zniesiono zakaz pracy dzieci. Boliwijska Konstytucja w artykule 61 ustęp 2 zabrania zmuszania dzieci do pracy i ich wyzysku. „Przestaliśmy być przestępcami!” – cieszą się dzieci w Boliwii.

 

Maja Redlińska

Być liderem, czy tylko administrować?

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Dyrektor – administrator, czy lider i mistrz?

Być liderem, czy tylko administrować? To dylematy, przed którymi staje obecnie coraz więcej dyrektorów szkół. Bez gruntownej zmiany w postrzeganiu roli dyrekcji szkoły w kształtowaniu świadomości przyszłych pokoleń Polaków, polska szkoła będzie ciągle kształcić dzieci i młodzież nieprzygotowane do pracy i życia we współczesnym społeczeństwie. Fundacja Humanites, która od 5 lat realizuje cykl Akademii Przywództwa Liderów Oświaty (APLO) apeluje, aby zmienić stare nawyki dyrektorów i budować nowe zadania dla kadry edukacyjnej.

W ostatnich latach toczy się dyskusja dotycząca rosnącej luki pomiędzy potrzebami pracodawców a poziomem przygotowania dzieci i młodzieży do rynku pracy i życia w społeczeństwie. Aby nowe pokolenie stawało się dojrzałymi, odpowiedzialnymi, kreatywnymi i jednocześnie wrażliwymi społecznie ludźmi i mogło rozwinąć w pełni swój potencjał, od najmłodszych lat musi mieć okazję obserwować pozytywne postawy w życiu, spotkać swojego mistrza. Zależy nam przecież na tym, aby nasze dzieci na co dzień spotykały ludzi, którzy będą dla nich prawdziwą inspiracją i nauczą ich, jak budować szczęśliwie swoje życie zawodowe i prywatne. Pokażą, jak być ciekawym świata i ludzi. Wskażą wartości. Zasady są proste – nie przekażemy nowemu pokoleniu kompetencji, których sami nie mamy. Trudno jest bowiem uczyć uczniów np.: współpracy, gdy szkoła nie pracuje zespołowo.
Od ponad 5 lat Fundacja Humanites – Sztuka Wychowania realizuje kolejne cykle Akademii Przywództwa Liderów Oświaty (APLO) wskazując na potrzebę systemowych zmian w tym obszarze. Projekt ma bardzo wysoką ocenę środowiska edukacyjnego. Uczestniczyło w nim do tej pory 300 absolwentów – dyrektorów szkół na wszystkich poziomach edukacji oraz osób z samorządów odpowiedzialnych za edukację. W różnych programach szkoleniowych organizowanych przez Fundację Humanites (również poza samą Akademią) wzięło dotąd udział 500 dyrektorów szkół w całej Polsce.

https://www.facebook.com/fundacjahumanites/videos/1801613893386268/

Cele programu:
przygotowanie do efektywniejszego zarządzania zarówno sobą, jaki i relacjami z zespołem i otoczeniem szkoły (tj. rodzicami, uczniami, nauczycielami – z jednej strony, a z drugiej – administracją, organizacjami pozarządowymi, biznesem itp.) ,
inspiracja do systemowej zmiany w Polsce w zakresie doboru, kształcenia i rozwoju dyrektorów szkół.
Główne wyróżniki programu:
innowacyjny, autorski program ukierunkowany na rozwój osobisty, komunikację i budowanie zespołowości, realizowany we współpracy z Akademią Psychologii Przywództwa. Każdy uczestnik naszego programu jest dla nas ważny nie ze względu na funkcję, lecz jako człowiek,
unikalny na skalę Polski, indywidualny programu mentoringu/coachingu – bezpośrednia współpraca ponad 300 osób z najwyższej kadry zarządzającej z biznesu z dyrektorami szkół,
tworzenie przestrzeni dla wymiany wiedzy i doświadczeń dyrektorów, bardzo wysoka jakość trenerów i wykładowców z różnorodnych dziedzin, pracujących na co dzień z najwyższą kadrą zarządzającą.
Jak przekonuje Zofia Dzik – prezes Fundacji Humanites, szkołę tworzą ludzie i jest ona w dużym stopniu taka, jak jej dyrektor. Zmiana zatem jego podejścia w odniesieniu do jakości zarządzania, budowania i rozwoju swojej kadry nauczycielskiej, współpracy z domem może być kołem zamachowym budowania nowego systemu. Parafrazując znane powiedzenie można stwierdzić, że jeśli prawdą jest, że ryba się psuje od głowy, to od tej właśnie „głowy” może się też naprawić, zmienić.
Fundacja Humanites wychodzi z założenia, że dyrektorzy powinni być kształceni przez najlepszych specjalistów. Dlaczego? To w końcu im powierzamy nasz najcenniejszy kapitał społeczny, jakim są dzieci. Akademia stwarza również specyficzną i skuteczną przestrzeń do wymiany wiedzy i doświadczenia między uczestnikami akademii.
Z perspektywy czasu absolwenci oceniają, że jest to jedna z bardziej inspirujących rzeczy, jakich mogli doświadczyć i która ma realny wpływ na to jak budują swoją szkołę, jak pracują z gronem pedagogicznym, uczniami, jak angażują rodziców. „Przygoda, poszukiwanie siebie, rozwój siebie – Akademia poszerza horyzonty, prezentuje ciekawych ludzi – pełnych pasji, łączy idee, promuje wartości. Akademia zmienia postrzeganie świata i ludzi”, mówi jedna z uczestniczek APLO.

https://www.facebook.com/fundacjahumanites/videos/1802316716649319/

Gdy wyposażymy dyrektora w umiejętności tworzenia szkoły opartej na wzajemnym szacunku i dialogu, będzie on elastycznie reagował na zmiany rynkowe i modyfikował pod ich kontem swoją strategię. Co więcej, przygotuje młode pokolenie nie tyle do rozwiązywania testów, co do bycia samodzielnymi, myślącymi ludźmi. Dorosłymi, którzy nie tylko wiedzą, jak pozyskać wiedzę i jak ją wykorzystać, ale też posiadają wysokie kompetencje społeczne i potrafią realizować swoje marzenia w sposób odpowiedzialny i wrażliwy społecznie. Jeśli zmienimy dyrektora-administratora w lidera, istnieje duża szansa, że pewnego dnia wielu młodych ludzi powie, że spotkało swojego Mistrza.

Niezwykłe lekcje profesora Keatinga

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

W poszukiwaniu przykładów niezwykłych nauczycieli, sięgnęłam po film „Stowarzyszenie Umarłych Poetów” i uznałam, że na blogu poświęconym wyjątkowym nauczycielom, nie może zabraknąć opisu postaci profesora Johna Keatinga, bohatera tego filmu, niepowtarzalnego nauczyciela języka angielskiego.

Continue reading

9 centrów nauki dla dzieci w Polsce

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

Jak byłam mała jedynym miejsce w Warszawie, w którym można był dowiedzieć się czegoś o nauce i technice było Muzeum Techniki znajdujące się w Pałacu Kultury i Nauki. Nie zachęcało ono do zabawy z nauką i pogłębiania swojej wiedzy. Dzisiaj jest inaczej. W całej Polsce, jak grzyby po deszczu, wyrastają kolejne centra nauki, w których dzieciaki mogą uczyć się przez zabawę. Obecnie w naszym kraju działa kilka placówek tego typu, a my przedstawiamy 9, naszym zdaniem najciekawszych.

Continue reading

„Nauczyciel” książka Franka McCourta

Strona główna » Archive by Category "Mam rodzinę" (Strona 3)

„Nauczyciel to ktoś, kto uwalnia uczniów od strachu, kto wskazuje im drogę do wolności”.Kim dla uczniów powinien być nauczyciel ? Mistrzem, mentorem, przewodnikiem? Mnie  zainspirowała kiedyś książka „Nauczyciel” napisana przez Franka McCourta, poszukującego, odważnego, nietuzinkowego nauczyciela języka angielskiego.

Continue reading