© 2010-2015 Fundacja Humanites
Poznajemy partnera, zakochujemy się… Początki w związku przeważnie bywają „idealne”, pojawiać mogą się złudne fantazje, że z tą osobą w końcu spełni się wszystko to, czego do tej pory brakowało nam w życiu. Idealny czas jednak w końcu mija i po jakimś czasie nasuwa się myśl: „to nie jest tak, jak miało być”…
Do psychoterapii najczęściej skłaniają ludzi kryzysowe sytuacje, konflikty partnerskie. Niekiedy kłótni w związku jest tak dużo, że zastanawiać się można po co jeszcze trwać w relacji, która przynosi tyle cierpienia. Niekiedy patrzymy na związki i zastanawiamy się: dlaczego ta osoba wybrała sobie partnera, który wywiera na nią tak patogenny wpływ?
Zamiast przypisywać jednej bądź drugiej stronie odpowiedzialność za trudności, trzeba by na konflikty w związku spojrzeć jak na wspólne zaburzenie obojga partnerów. Często partnerzy obwiniają siebie nawzajem i ‒ patrząc z ich punktu widzenia ‒ w pewnym stopniu mają rację. Tak naprawdę jednak ‒ to partnerzy wzajemnie wzmacniają swoje zachowania, a konfliktowa sytuacja przypomina przeważnie błędne koło, w którym nie można już stwierdzić co jest przyczyną, a co skutkiem, przykładowo: im bardziej wymagająca będzie kobieta, tym większa może być impotencja mężczyzny, a im większa impotencja mężczyzny, tym bardziej wymagająca staje się kobieta.
Związek stanowi swoistą całość. Koncepcja koluzji zakłada, że jednostki do związku, małżeństwa wnoszą swoje osobiste historie i często u obu partnerów można znaleźć tego samego rodzaju nierozwiązane konflikty. Konflikt, który istniał w wewnętrznym świecie jednostki, może rozegrać się w parze. Partnerzy będą przejawiali spolaryzowane warianty tego samego konfliktu ‒ przyjmą komplementarne role. Z jedną częścią konfliktu jednostka świadomie się identyfikuje, a drugą wypiera i deleguje na partnera.
Wiążąc się z daną osobą, partnerzy poszukują kogoś, kto będzie mógł pomóc im przezwyciężyć istniejące wcześniej konflikty. Przykładowo mężczyzna wybiera pozornie delikatną, poszukującą wsparcia kobietę, przy której będzie mógł się czuć „męski”, a ona, jak jej się wydaje, wybiera „silnego”, pewnego siebie, „męskiego” partnera, by móc znaleźć bezpieczeństwo i oparcie… Wspólne dla partnerów jest to, że oboje raczej nie rozwiązali związku z rodzicem płci przeciwnej, a rodzic tej samej płci dla żadnego z nich nie był wzorcem do identyfikacji. Pozornie partnerzy pasują do siebie jak dwie połówki jabłka i idealnie się dopełniają. W takim związku narzucone są jednak sztywne, biegunowe role: mężczyzna powinien sprawdzać się jako „męski”, musi stale udawać dominującego, silnego, pozostawać w roli opiekuna, a kobieta ‒ akceptować swoją pasywną pozycję, przyjmować rolę słabej, bezbronnej, potrzebującej kierownictwa. Tym samym kobieta wypiera i deleguje na partnera własne „męskie” skłonności, tłumi swą aktywność, moc, a mężczyzna wypiera i deleguje na kobietę skłonności „pasywno-kobiece” ‒ nie może otwarcie przyznawać się do swojej słabości, miękkości, potrzeby pomocy.
Zależności koluzyjne mogą być bardzo silne i niszczące, partnerzy potrzebują siebie nawzajem i męczą się w swoich rolach. Kiedy tylko komplementarność zostanie zachwiana, dochodzi do kryzysu, a nawet rozpadu relacji. Zgodnie z teorią koluzji problemy partnerów współbrzmią ze sobą, partnerzy trwają w nieświadomym porozumieniu i wspierają swoją patologię.
Na ogół mamy jakieś wyobrażenia o związku, w którym jesteśmy, wydaje nam się, że wiemy, dlaczego podoba nam się ta, a nie inna osoba i z jakich powodów chcemy być razem. Jednak przeważnie wybór partnera odbywa się nieświadomie i często to dopiero podczas terapii partnerzy odkrywają rzeczywiste mechanizmy, które powodują utrzymywanie się związku.
Istnieją cztery sfery – wzorce koluzji, z którymi borykają się pary:
‒ Miłość jako bycie jednością: na ile trzeba rezygnować z siebie na rzecz partnera, a na ile można pozostać sobą; w jakim stopniu partner ma się ze mną identyfikować i żyć dla mnie, wzmacniać moje poczucie własnej wartości; jak bardzo należy się od siebie odgraniczyć, a jak bardzo można zlać ze sobą;
‒ Miłość jako wzajemna troska o siebie: do jakiego stopnia relacja służy troszczeniu się o siebie, pomaganiu, wspieraniu; do jakiego stopnia można domagać się opieki, nic nie dając w zamian; na ile stawać się pomocnikiem partnera;
‒ Miłość jako całkowite należenie do siebie: dotyczy autonomii w związku; na ile mam pełnić rolę przywódcy w relacji, wobec którego partner pozostaje uległy; na ile bez obaw uzależniać się od partnera; w jakim stopniu mogę kontrolować partnera, czy są obszary, w których muszę akceptować jego autonomię;
‒ Miłość jako potwierdzanie męskości: traktowanie miłości, relacji jako okazji do potwierdzania męskości i uzyskiwania podziwu; do jakiego stopnia, będąc kobietą powinnam przejawiać bierność, słabość i szukać oparcia w mężczyźnie; czy jako mężczyzna ciągle muszę być silny i męski, czy mogę też ujawniać inne aspekty.
Partnerzy w każdym związku muszą radzić sobie z tymi tematami i poszukiwać jak najkorzystniejszego dla siebie rozwiązania. Dla udanego związku ważne jest, by partnerzy pamiętali, że każdy z nich jest równorzędnym członkiem związku. W dobrym małżeństwie u każdego z partnerów istnieje równowaga między zachowaniami „dziecinnymi” i „dorosłymi” – naprzemiennie potrafią oni wspierać i otrzymywać wsparcie, elastycznie wymieniać się rolami. W zdrowym małżeństwie respektowane są także zewnętrzne i wewnętrzne granice – relacje w parze odróżniają się od innych związków, ale także wewnątrz pary istnieją granice między partnerami. W dojrzałych związkach małżonkowie potrafią zaakceptować to, że nie jest możliwe zaspokajanie wszystkich swoich emocjonalnych potrzeb. Zdają sobie sprawę, że w związku są lepsze i gorsze okresy i cenią partnera za to, jaki jest.
Willi, J. (1996). Związek dwojga: psychoanaliza pary.> Warszawa: Jacek Santorski & Co.
Tekst: Natalia Złotek