© 2010-2015 Fundacja Humanites
Autor: Barbara Smolińska
W bajkach czytamy o licznych perypetiach przeznaczonych sobie dziewczyny i młodzieńca, po których następuje ślub i zdanie: „żyli długo i szczęśliwie”. W życiu jest często dokładnie odwrotnie.
Jest wiele przyczyn kryzysu małżeństwa i rodziny, który obserwujemy. Nie będę tu pisała o powszechnie znanych powodach zewnętrznych, takich jak kryzys wartości, zmiany cywilizacyjno–kulturowe, propagowanie modeli życia alternatywnych wobec wzorca trwałego, jednego na całe życie małżeństwa. Chciałabym skupić się na rzeczywistości psychiczno–psychologicznej.
Udane, szczęśliwe małżeństwo to taki związek kobiety i mężczyzny, w którym obie osoby czują, że się kochają, szanują nawzajem, rozumieją, wspierają. Życie małżeńskie jest procesem, wspólną drogą w budowaniu wzajemnej harmonii, a miłość małżeńska nie ogranicza się do uczucia, lecz realizuje się w dążeniu do jedności i bycia darem dla siebie. Bóg od początku powołał mężczyznę i kobietę do życia w przymierzu małżeńskim.
Źródłem problemów w małżeństwie jest między innymi mylenie stanu zakochania, wzajemnej fascynacji, pierwszego okresu po poznaniu z miłością. Zakochanie to piękny etap, świeży, dynamiczny, prezent od życia, ale nieprzypadkowo mówimy o nim jako o czasie patrzenia przez różowe okulary. Jest w nim zachwyt nad drugim człowiekiem, pożądanie seksualne, ale także dużo idealizacji i narcyzmu, a co najważniejsze, jest to stan, który mija. Nie da się na stałe żyć w ekstazie. W dzisiejszych czasach, kiedy tak bardzo cenimy przyjemności, sukcesy, wiele małżeństw rozpada się wtedy, kiedy w naturalny sposób ten etap się kończy (psychologowie małżeńscy wyróżniają 4–5 etapów historii związku). Mamy wtedy najczęściej do czynienia z przejściem z idealizacji do dewaluacji (często słyszę: „mój mąż/żona był wspaniały, uroczy, szlachetny — stał się okropny, zły, nudny etc.”; zaiste, chyba zła wróżka go zmieniła).
Zdarza się, że partnerzy wchodzą w związek z ukrytą lub nieświadomą motywacją: aby uciec od własnej rodziny lub od samotności, wybrać kogoś, kto mnie dowartościuje, będzie idealnym rodzicem lub przeciwnie, kogoś, kogo ja uratuję (np. od alkoholu, narkotyków). Potem w trakcie związku możemy zobaczyć, że tak naprawdę tego nie chcemy, a także, że nie da się leczyć własnych ran i braków, używając drugiego człowieka.
Coraz częściej słyszę od małżonków będących w poważnym kryzysie, że przed ślubem znali się kilka tygodni. Wiadomo, że okres randkowania to czas szczególny. Młodzi spotykają się w kawiarni, kinie lub od razu w łóżku. Jest im razem wspaniale, ale jeśli cały czas przed ślubem ogranicza się do wspólnych rozrywek lub do momentów intymności, to jest to zdecydowanie za mało. Zaczynają bowiem żyć ze sobą po ślubie ludzie, którzy tak naprawdę się nie znają. Różnice, które się między nimi pojawiają, inne potrzeby, przerażają ich i budzą głównie lęk i agresję. Uniknęliby tego, gdyby przed ślubem poznali partnera, jego świat wartości, upodobania, marzenia, plany, a także obawy, lęki, zranienia.
Problemy w małżeństwie mogą wynikać także z niedojrzałości osobistej jednego lub obojga partnerów polegającej głównie na niedojrzałej osobowości. Nasza osobowość kształtuje się w pierwszych latach życia. Poważne zranienia więzi z rodzicami, a głównie z matką na początku życia, odrzucenie dziecka, porzucenie, przedwczesne rozłąki, brak ciepłego, pełnego miłości kontaktu owocują w dorosłym życiu niejednokrotnie niemożnością zbudowania trwałej osobistej, bliskiej, podmiotowej relacji z jedną osobą. Używa się wtedy męża czy żony do zaspokajania swoich potrzeb, a odrzuca, gdy ich nie spełnia.
Powodem małżeńskich kryzysów jest często również brak dialogu. Jedność w małżeństwie buduje się na co dzień przez dialog, komunikację. Dialog zakłada dwie postawy: aktywną — gotowość mówienia o sobie, swoich uczuciach i potrzebach, radościach, lękach, planach, i przyjmującą — otwartą, by słuchać i przyjmować współmałżonka. Bez rozmowy do związku wkradają się niezrozumienie i samotność. Częstym modelem komunikowania się małżonków jest jednak wzajemne oskarżanie się: „ty zawsze…” , „ty nigdy…”. Podczas właściwie prowadzonego dialogu mówimy o swoich uczuciach, o swoich potrzebach, o wzajemnych oczekiwaniach. Poznajemy się wtedy naprawdę, buduje się między nami więź, uczymy się też trudnej sztuki kompromisów, bez której udany związek nie jest możliwy.
Trudność w staniu się rodzicami lub bycie bardziej rodzicami niż małżonkami to kolejne źródło konfliktów. Przejście od bycia parą małżeńską do bycia rodziną jest trudne, szczególnie jeśli dzieje się to przedwcześnie. Mąż i żona, którzy byli dla siebie kochankami, przyjaciółmi, nagle muszą podzielić swoje uczucia i uwagę. Inną trudnością jest tak silne wejście tylko w rolę rodzica (częściej zdarza się to matkom), że zaczyna kuleć relacja partnerska. Rozmowy dotyczą już tylko dzieci lub spraw organizacyjnych domu, mąż i żona nigdy nie spędzają czasu we dwoje. Przestają funkcjonować dwa podsystemy, które powinny być w rodzinie wyraźnie odgraniczone: rodzice i dzieci. Udane, dobre małżeństwo to naprawdę prawdziwy i niezbędny fundament rodziny. Rodzice żyją nie tylko po to, by wychować dzieci, celem jest także budowanie i pielęgnowanie związku.
Zaniedbanie własnego małżeństwa może się z czasem objawiać kurczowym trzymaniem się dzieci. Rodzice nadmiernie się wtrącają i trudno im zaakceptować usamodzielnianie się własnego dziecka właśnie z powodu strachu przed pustką, samotnością. Bronią się, by nie pozostać z kimś, kto się stał dla nich obcym człowiekiem.
Przyczyna małżeńskich kłopotów leży też nierzadko w zbytnim zaangażowaniu się w pracę zawodową. Praca jest ważna, niezbędna. Jest źródłem utrzymania rodziny, często też źródłem satysfakcji osobistej. Może jednak być pokusą, zagrożeniem jedności małżeństwa i rodziny, realizowaniem głównie własnych ambicji i ucieczką przed trudnościami lub nieumiejętnością budowania bliskiej relacji ze współmałżonkiem.
Wiele par małżeńskich doświadcza też licznych problemów w pożyciu intymnym, co może dziwić w epoce, w której seks przestał być tabu. To niezwykle delikatna sfera w związku. W subtelny sposób odzwierciedla to, co się dzieje w innych obszarach, ponieważ intymność związana jest ze wszystkimi sferami doświadczeń. Zadziwia czasem niefrasobliwość, z którą małżonkowie podchodzą do sytuacji, które są dla ich relacji niebezpieczne, np.: wielomiesięcznej lub nawet kilkuletniej abstynencji seksualnej, traktowania seksu instrumentalnie, braku rozmów na ten temat.
Jak więc nie dopuścić, by trudności pojawiające się w trakcie życia małżeńskiego nie zniszczyły go, by kryzysy stawały się początkiem dalszego rozwoju, a nie klęską?
Ważna jest świadomość młodych małżonków, że życie po ślubie jest początkiem, a nie końcem, że od tego momentu zaczyna się nowa jakość, a nie kończy etap zdobywania partnera. To tylko w bajkach czytamy o licznych perypetiach przeznaczonych sobie dziewczyny i młodzieńca, a potem jest już tylko ślub i zdanie: „żyli długo i szczęśliwie”. W życiu jest dokładnie odwrotnie, warto o tym wiedzieć. Małżeństwo może być piękną i porywającą przygodą, ale często wymaga pracy, i to nie nad zmianą tego drugiego, ale nad własnym charakterem.
Myślę, że w dzisiejszych czasach potrzeba też umocnienia ze strony innych chcących żyć podobnie. Warto tworzyć najrozmaitsze grupy wsparcia, kręgi przyjacielskie czy formacyjne, korzystać z sesji i rekolekcji dla małżeństw.
Nie zapominajmy także o możliwości skorzystania z profesjonalnej pomocy psychologicznej, gdy nawarstwiają się problemy, kryzys małżeński się przedłuża albo gdy pojawia się pokusa, by szukać innej bliskiej relacji, a także wtedy, gdy najprostszym sposobem poradzenia sobie z trudnościami stała się zdrada. Psychoterapeuta może być osobą, która pomoże małżonkom przejść ten trudny czas w ich związku.